wyprawę wspierają:
          
  • Oświadczenie [15.03.2012 r.]

    Oświadczenie w sprawie kłamliwego materiału wyemitowanego przez TVP1 dnia 14.03.2012 na temat Wyprawy Zimowej Gasherbrum I

    Materiał ten był nieprawdziwy, zmanipulował nasze materiały filmowe i nie służył niczemu jak tylko nakręcaniu sensacji.

    Wykorzystano w nim nasze materiały filmowe sprzed miesiąca, dotyczące innej sytuacji i wyrwane z kontekstu.

    Nieprawdą jest jakoby: himalaiści skrajnie wyczerpani ostatkiem sił dotarli po ataku szczytowym do bazy. Wszyscy dotarli do bazy w dobrym stanie zarówno psychicznym jak i fizycznym.

    Nieprawdą jest jakoby: w bazie kończyły się żywność i leki - i pozostawało już tylko moczenie odmrożeń w ciepłej wodzie. Wyprawa ma doskonałe zaplecze medyczne, świetnie i obficie zaopatrzoną aptekę, i wystarczające zasoby żywności.

    Chcielibyśmy zaapelować do dziennikarzy, że nie jesteśmy materiałem tylko żywymi ludźmi, którzy mają rodziny i przyjaciół. Rozsiewanie tego typu sensacyjnych, nieprawdziwych informacji jest niezwykle szkodliwe, zwłaszcza w przypadku tego sportu, który sam w sobie niesie duże ryzyko; straszenie rodzin i opinii publicznej niczemu nie służy.

    Jesteśmy oburzeni, naszym zdaniem sprawą powinna się zająć Komisja Etyki Mediów.

    Członkowie Polskiej Wyprawy Zimowej na Gasherbrum I
    Artur Hajzer, Janusz Gołąb, Adam Bielecki, Agnieszka Bielecka

  • W bazie po ataku – opóźniony powrót [14.03.2012 r.]

    Mieliśmy nadzieję na szybkie zejście z bazy i powrót do Polski. Nic z tego. Niegroźne, ale jednak odmrożenia zdobywców, kwalifikują ich zdecydowanie do transportu helikopterowego, a pogoda na takowy nie pozwala. Janusz Gołąb ma odmrożenia nosa II stopnia, na samym czubku odmrożenia dochodzą do III stopnia, Adam Bielecki ma odmrożony nos II stopnia, w tym samym stopniu odmrożony jest paluch jego lewej nogi, niestety na paluchu pęcherz już pękł. Obaj znajdują się pod zdalną opieką dr Roberta Szymczaka. Pięciodniowe zejście z bazy zimą w długim na 80 km lodowcem Baltoro, mogłoby doprowadzić do ponownych odmrożeń, co w efekcie mogłoby się skończyć znacznie poważniejszym stanem i w konsekwencji trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Ponadto, podczas pieszego przejścia mogłoby dojść do obtarć i infekcji, a konsekwencje tego mogłyby być już niezwykle poważne.

    Artur Hajzer i Agnieszka Bielecka opóźniają zejście, bo są zaangażowani w akcję poszukiwawczą międzynarodowego zespołu, zaginionego na południowej ścianie Gasherbruma I.

    Do zobaczenia w kraju pod koniec marca,
    Uczestnicy wyprawy

  • WIELKI SUKCES POLSKICH HIMALAISTÓW

    GASHERBRUM I (8068 m n.p.m.) PO RAZ PIERWSZY ZDOBYTY ZIMĄ!

    Czteroosobowa wyprawa PZA zainicjowana przez przewodniczącego Komisji Sportu, posła Ireneusza Rasia, pod honorowym patronatem prezydenta RP Pana Bronisława Komorowskiego, odniosła historyczny sukces w Karakorum.

    9 marca 2012 roku, około godziny 08:30 czasu lokalnego Adam Bielecki i Janusz Gołąb dokonali pierwszego zimowego wejścia na Gasherbrum I (8068m n.p.m.) w Karakorum, w Pakistanie. Wejście odbyło się tak zwaną drogą japońską od strony północno zachodniej. Zdobywcy dokonali wejścia bez użycia aparatury tlenowej. Wyprawa założyła bazę 21 stycznia 2012 roku, szczyt został zdobyty 49 dnia od rozpoczęcia akcji górskiej. Wejście jest drugim w historii zimowym wejściem na ośmiotysięcznik w Karakorum. Kierownikiem wyprawy jest Artur Hajzer a kierownikiem bazy alpinistka Agnieszka Bielecka. Ponadto wyprawa korzystała z pomocy dwóch wspinaczy pakistańskich (Ali Sadpara oraz Shaheen Baig). Wyprawa jest współfinansowana ze środków Ministerstwa Sportu i PKN Orlen.

    Od strony południowej do szczytu zbliża się trzyosobowy zespół innej, międzynarodowej wyprawy w składzie: Gerfried Goeschl (Austria), Cedric Hahlen (Szwajcaria) oraz Nissar Sadpara (Pakistan). Planują oni wejście na szczyt w godzinach popołudniowych. Jeżeli zdobędą szczyt prawo do miana pierwszych zimowych zdobywców będzie się należało całej piątce.

    Aktualnie Adam Bielecki i Janusz Gołąb schodzą w kierunku obozu III, być może uda im się zejść dzisiaj do obozu II na wysokości 6450m n.p.m. gdzie czeka na nich kierownik wyprawy Artur Hajzer. O pełnym sukcesie będzie można mówić, gdy wszyscy himalaiści zejdą do bazy, co jest planowane na 10 lub 11 marca.

    Pozdrowienia od całego zespołu

  • Gotowi do ataku! [08.03.2012 r.]

    Dzisiejszego ranka Adam, Janusz i Shaheen wyruszyli do obozu III, do którego szczęśliwie dotarli w godzinach popołudniowych. W chwili obecnej znajdują się w obozie III i odpoczywają, wszyscy czują się dobrze, warunki na górze są sprzyjające. Ze względu na prognozę pogody, która wskazuje na bardzo dobre warunki dzisiejszej nocy (brak zachmurzenia i stosunkowo słaby wiatr) Adam i Janusz planują wyjście w kierunku szczytu w nocy prawdopodobnie między 23:00 a 0:00.

    Pozdrowienia z Bazy,
    Agna, w imieniu całego zespołu.

  • Kuluar Japoński nie do przejścia [07.03.2012 r.]

    Dzisiaj wczesnym rankiem Artur, Adam, Janusz i Shaheen wyruszyli z obozu I (5900 m n.p.m.) z zamiarem dojścia do obozu III (7000 m n.p.m.). Dotarli na miejsce obozu II bardzo sprawnie, jeszcze przed 10:00 rano. Niestety wiatr w kuluarze Japońskim powyżej obozu II okazał się zbyt silny, by mogli go pokonać. Wiatr o sile 50-60 km/h w porywach do 80 km/h, jak to ujął Adam, wywiewał ich z kuluaru. Cały zespół wrócił do obozu II. Niezwykle optymistyczne prognozy pogody (jak na zimę w Karakorum) na czwartek i piątek 08 i 09 marca spowodowały, że jutro zespół planuje ponownie spróbować dojść do obozu trzeciego. Jeżeli prognozy się sprawdzą i wiatr umożliwi im dojście do “trójki” chłopaki podejmą próbę ataku szczytowego w nocy z 8 na 9 marca.

    Pozdrowienia z opustoszałej bazy,
    Agna, w imieniu całego zespołu

  • Gasherbrum-drugie podejście [06.03.2012 r.]

    Dzisiaj o godzinie 06:00 Adam, Artur, Janusz i Shaheen wyszli do obozu I. Pogoda była gorsza niż się spodziewano, wiatr w porywach do 80-100 km/h nie ułatwiał marszu. Pomimo trudnych warunków, cała czwórka dotarła szczęśliwie w godzinach popołudniowych do obozu I. Jutro planują wczesne wyjście i przejście do obozu trzeciego z pominięciem obozu II. 8 marca nadal według prognoz jest najlepszym dniem na atak szczytowy, aczkolwiek prognoza pogody na dzień 9 marca również nie wyklucza ewentualnego ataku. Teraz wszystko zależy od tego czy prognozy się sprawdzą, krytyczne będą warunki dojścia do obozu III z pominięciem obozu II. Jeśli siła wiatru faktycznie zacznie od jutra spadać i chłopaki dotrą jutro bez przeszkód do obozu III, być może jest szansa na atak szczytowy 8 marca.

    Pozdrowienia od całej Ekipy

  • Szczyt? [05.03.2012 r.]

    Huragan z dni 4-5 marca jakoś przetrwaliśmy. Baza wytrzymała. Czas myśleć o szczycie. Niestety marcowe prognozy nie dają wiele nadziei. Od 13 do 18 marca znowu czekają nas huragany. Jakąś szansę daje 8 marca (prognozowany wiatr 40-50 km/h). 9-10 marca mają być bardziej wietrzne, ale nie na tyle, aby nie dało się zejść na dół. By zaatakować 8 marca musimy wyjść natychmiast – 6 marca i przeskoczyć obóz II, to jest przejść jednego dnia z „jedynki” prosto do „trójki”. Będziemy próbować – wychodzimy jutro rano.

    Pozdrowienia od całej ekipy

  • Baza pod Gasherbrumem I, [01.03.2012 r.]

    Liżemy rany po ostatniej próbie ataku. Nasz drugi, jeszcze „czynny”, partner wysokościowy, Shaheen śpi non–stop od trzech dni i walczy ze zgagą. Podejrzewamy niestety poważniejszą dolegliwość układu trawiennego i nie wiemy, czy Shaheen będzie zdolny do dalszej akcji górskiej...

    Tymczasem do bazy zbliża się kolejny huragan. W dniach 4-5 marca na 6000 m n.p.m. ma wiać 120 km/h. W bazie spodziewamy się mocniejszych uderzeń wiatru niż ostatnio, to jest do 100 km/h. Planujemy na te dwa dni zwinięcie mesy i wzmocnienie nią kuchni. Liczymy na okno pogodowe w dniach 8-10 marca, które - mamy taką nadzieję - umożliwi kolejny atak szczytowy.

    Będziemy informować, na ile te plany okażą się realne.

    Pozdrawiamy,
    Agna, Adam, Artur, Janusz

  • Atak, atak i po ataku. [27.02.2012 r.]

    Wyszliśmy z bazy 25.02 bo 28 lutego dawał szansę na zaatakowanie szczytu. Wyszliśmy ze świadomością, że w dniach 26 i 27 lutego może wiać na 6000 i 7000 m n.p.m. nawet do 100 km/h. Zakładaliśmy, że może będzie wiać słabiej i jakoś się przebijemy do obozu III. Niestety nie przedarliśmy się. Zwiało nas z początku kuluaru japońskiego z wysokości 6650m n.p.m. 27 lutego nocą, sponiewierani i wymęczeni wróciliśmy do bazy. Mówi się, że stare lisy kity nie moczą. No cóż – wynika z tego, że nie jesteśmy jeszcze tacy starzy bo popełniliśmy ewidentny falstart. No ale działaliśmy według zasady, że zimą każdą najmniejszą szansę trzeba wykorzystać, dlatego próbowaliśmy. Teraz liżemy „rany” – przygody były – wpadanie do szczelin i takie tam. Krótki filmik wkrótce.

    Pozdrawiamy Wyprawa GI

  • Próba ataku? [25.02.2012 r.]

    Dzisiaj o świcie cały zespół to jest Adam, Artur, Janusz and Shaheen wyszedł do obozu I, do którego dotarli w godzinach popołudniowych. Wiatr w obozie I był silniejszy niż zapowiadały prognozy, jednakże, chłopakom udało się rozbić namiot i spędzają bezpiecznie noc w obozie pierwszym. Na dzień dzisiejszy wszelkie prognozy zapowiadają okno pogodowe na dzień 28 lutego, jednakże 26-27 lutego zapowiadają również silny wiatr, jeżeli wiatr nie będzie przeszkodą w dotarciu 27 lutego do obozu III, na 28 lutego zespół planuje atak szczytowy. Jutro o świcie wyjście w górę planuje również międzynarodowy zespół Gerfrieda, baza raz jeszcze się wyludnia.

    Pozdrowienia od całego zespołu.

  • Bitwa wygrana, wojna jeszcze nie! [19-22.02.2012 r.]

    Za nami trudne trzy dni – choć akcja bojowa miała miejsce tylko w bazie. Nie chcemy pisać, że wiało w bazie 200 km/h, bo niechybnie dostalibyśmy nagrodę Złotego Jaja. Jest jednak faktem, że wiejący w bazie huragan przesunął po lodowcu wrak helikoptera MI17 o 20 metrów. Druga atrakcja to salto, jakie wykonał z namiotem Janusz Gołąb – pełny obrót do tyłu, w powietrzu na odcinku 4 metrów. Zdarzyło się to o 8 rano zaraz po przebudzeniu, Janusz był jeszcze w śpiworze. Salto owo wykonał razem z całym namiotem. Instynktownie podczas lądowania zdołał po omacku złapać się za duży kamień, co uchroniło go przed upadkiem z moreny do kieszeni lodowca. Moment, gdy Janusz z namiotem wisi nad uskokiem został przypadkiem uchwycony w obiektywie kamery Darka Załuskiego (patrz fragment filmu „Gołąb Wylądował”). Przez rozerwaną podłogę namiotu wywiało niestety część dobytku. Poza rzeczami wywianymi z namiotu Janusza mieliśmy jeszcze kilka innych strat, mianowicie: zwiało nam namiot magazynowy, zniszczony został namiot Shaheena, w paru miejscach rozerwało suwaki oraz grubą tkaninę namiotu mesy.

    Gdyby nie natychmiastowa reakcja kilku osób nasza mesa odleciałaby w dół lodowca Baltoro. Trzeba przyznać, że nie było łatwo utrzymać ją w miejscu. Dziury w namiocie doraźnie zostały połatane płachtami, a namiot został uznany za stracony, jednakże Agnieszka – ekspert szwów żeglarskich – przywróciła mesę do stanu używalności, pomimo trwającego huraganu (patrz fragment filmu „Super Ścieg”).

    Pozdrawiamy z ocalonej bazy pod Gasherbrumem I
    ekipa

    PS. Chłopaki jutro wychodzą i w zależności od pogody być może spróbują wejść na szczyt – będę na bieżąco informować. Trzymajcie kciuki!
    Agna

  • Kobieta w akcji [20.02.2012 r.]

    Pogoda ze złej zmienia się na gorszą – Agnieszka wchodzi do akcji. Jak informowaliśmy wcześniej na 7000m n.p.m. wieją silne wiatry, które uniemożliwiają akcję górską. Jednak do 6000m n.p.m. da się działać. Postanowiliśmy to wykorzystać, by wynieść ładunki szturmowe (przeznaczone na przyszły atak) do obozu I. Jednak noszenie przez Ice Fall (9 km drogi) nie jest tym co lubimy najbardziej, a jeden z dwóch naszych tragarzy Ali Sadpara, został wyeliminowany z akcji przez odmrożenia II stopnia. Dlatego do akcji włączyła się Agnieszka.

    18 lutego razem z Shaheenem Baig wykonali kurs transportowy do obozu I, a 19 lutego wrócili do bazy. Była to ostatnia chwila na taki wypad, bo 20 lutego zaczyna się huragan. Wiatr na 6000m n.p.m. (a zatem i w bazie) ma wiać z siłą ponad 100 km/h, a na 8000m n.p.m. 160 km/h.

    19 lutego wszyscy mężczyźni w bazie spędzili na jej umacnianiu i przygotowywaniu namiotów na uderzenie żywiołu. Zobaczymy po paru dniach, na ile to nam się udało. Prognozy dają nam nadzieję na wznowienie akcji górskiej powyżej 7000m n.p.m., jak już huragan się uspokoi, to jest w dniach 25-28 lutego.

    Pozdrawiamy
    Agna, Artur, Adam i Janusz

  • Wyprawa w trudnej fazie [16.02.2012 r.]

    Mamy założony obóz III i gotowi jesteśmy do ataku na szczyt. Od 7 dni siedzimy jednak w bazie i wiemy już, że przez następne 7 dni nie będzie pogody pozwalającej na akcję górską. Na 7000 m n.p.m. wiatr wieje z siłą 100 km/h. Najprawdopodobniej będzie tak aż do końca lutego. Musimy uzbroić się w cierpliwość – co nie jest łatwe – i przeczekać w bazie całe trzy tygodnie. Jeżeli coś zacznie zmieniać się w prognozach, damy znać.

    Pozdrawiamy.

  • Obóz trzeci stoi ale… [12.02.2012 r.]

    09.02 w godzinach popołudniowych zespół w składzie Adam Bielecki, Janusz Gołąb, Ali Sadpara założyli obóz III na wysokości 7040 m n.p.m. Wiodący do obozu kuluar japoński pokonali bez problemów. Po rozbiciu namiotu przygotowywali się do biwaku warunkach zgodnych z prognozą pogody, to jest wiatr o sile 45 km/h i temperatura na poziomie minus 35˚C, praktycznie brak zachmurzenia. Pogoda następnego dnia miała być podobna, wiatr miał się nieco wzmóc (do 60 km/h). Niestety, rzeczywistość okazała się różna od prognoz. W nocy zerwał się silny wiatr o sile około 80 km/h i w porywach do 100 km/h. Zachmurzyło się i zrobiła się zadymka. Noc w trzecim obozie była dla Adama, Janusza i Alego bardzo trudna. Pierwszy z brzegu od nawietrznej Adam, czuł jak wiatr w porywach chce go poderwać razem z karimatą. Nie było wątpliwości, że rano zespół musi jak najszybciej schodzić na dół. Zabezpieczenie namiotu przed zejściem było nie lada wyzwaniem. Chłopcy przygnietli namiot kamieniami i rozpoczęli zjazdy w bardzo trudnych warunkach.

    Niżej w obozie II czekał na zespół z trójki - Artur Hajzer i Shaheen Baig. Spędzili oni równie ciężką noc na przełęczy, gdzie wiatr poważnie zagrażał porwaniem namiotu. Na przełęczy rankiem i w ciągu dnia wiatr wzbierał na sile. Artur był pełen obaw o zejście kolegów do „dwójki” jak i o dalsze zejście zespołu w kierunku bazy. Hajzer, skontaktowawszy się z Agnieszką Bielecką w bazie, poprosił ją o natychmiastowy kontakt telefoniczny z Karlem Gablem (wspomagającym wyprawę, prognozami pogody). Problem polegał na tym, że Karl mieszka w Austrii, w której w tym czasie była godzina 4 rano. Artur chciał od Karla interwencyjną rewizję prognozy pogody i informację, czego można się spodziewać w najbliższych godzinach, i czy aby wzmagający się wiatr nie jest jakimś niespodziewanym kataklizmem.

    W międzyczasie schodzący z „trójki” jako ostatni Adam Bielecki podniósł ciśnienie liderowi (baza miała kontakt radiowy tylko z „dwójką”, nie słyszała nic „trójki”) komunikując przez radio, że utracił czucie we wszystkich kończynach i ma problemy z zejściem.

    Tymczasem w bazie, po konsultacji wykresów prognozy pogody szwajcarskiego Meteo Test konsylium zadecydowało, że nie ma sensu budzić Karla Gabla w Austrii, pogoda się psuje, jest ostatni dzień na zejście, będzie coraz gorzej i tak do 15 lutego co najmniej. Taka informacja została przekazana do obozu II z naciskiem na to, aby jak najszybciej schodzić. (Nowa prognoza od Gabla otrzymana ok. 13:00 czasu lokalnego, potwierdziła fakt, że 10 lutego wiatr wynosił 80km/h na 7000 m n.p.m., a nie zapowiedziane wcześniej 60 km/h)

    Po około dwóch godzinach, napięta sytuacja kryzysowa ustąpiła. Cały trzyosobowy zespół wyziębiony i zmęczony zameldował się w „dwójce” około godziny 10:00. Tam czekały na nich ciepłe napoje i jedzenie. Po ponad godzinie odpoczynku, około 11:30 cała piątka ruszyła w dół. W obozie I wiatr był słabszy. Tu spędzono noc. Następnego dnia, to jest 11 lutego, w godzinach popołudniowych zespół dotarł do bazy. Droga z jedynki do bazy odbywała się w średnio wietrznych warunkach i umiarkowanej zadymce.

    W bazie stwierdzono u Alego Sadpary, odmrożenie paluchów u nóg II stopnia. Janusz Gołąb ma odmrożenie I stopnia lewego policzka. Adam czuje niegroźne przemrożenie w stopach, ma lekko poparzony palec u nogi (efekt rozgrzewania nóg nad kuchenką) i przemrożony palec u prawej ręki.

    Dobra prognoza pogody na dni 07-10.02 sprawdziła się w 90%. W ostatnim dniu parametry zachmurzenia i wiatru były zdecydowanie wyższe niż wskazywały prognozy. Było to źródłem 3 godzin bardzo nerwowej sytuacji i walki z rasową zimą w Karakorum. W chwili obecnej wiemy już, czego można się spodziewać, kiedy cokolwiek idzie niezgodnie z planem. Tymczasem cieszymy się, że zarówno droga jak i my jesteśmy gotowi do ataku na szczyt. Byliśmy już w górze 4 razy, mamy założone trzy obozy i proces aklimatyzacji uważamy za zakończony.

    Morale zespołu jest dobre, jesteśmy dobrej myśli, trzymajcie kciuki i myślcie o nas CIEPŁO.

    Agna, Adam, Artur, Janusz
  • Mamy obóz trzeci [09.02.2012 r.]

    • Wiatr: w bazie słaby, na 7000 m n.p.m. 45 km/h na 8000 m n.p.m. 75 km/h
    • Opad: brak
    • Zachmurzenie 5% pułap 6500 m n.p.m.
    • Temp: minus 35°C na 7000 m n.p.m., minus 42°C na 8000m n.p.m.

    Dzisiaj około godziny 15:30 Adam i Janusz założyli obóz trzeci, obaj spędzają tam noc, Artur dotarł do obozu II wraz z Shaheenem około godziny 14:00. Kontakt radiowy z bazą zepsuł się około 18:00.

    W chwili obecnej dalsze plany zależą jak zwykle od pogody, a ta ma się pojutrze wyraźnie pogorszyć. Najprawdopodobniej ze względu na wzmagający się jutro wiatr i prognozowane załamanie pogody pojutrze, obie ekipy będą jutro schodzić do obozu I i dalej do bazy.

    Ze względu na trwającą od dwóch dni dobrą pogodę obie wyprawy działają w górze i baza jest wyludniona. Po pięknym słonecznym dniu spodziewamy się zimnej nocy.

    Pozdrowienia od całej ekipy.

  • Życie w bazie [07.02.2012 r.]

    Ze względu na złą pogodę – opad śniegu i przede wszystkim silne wiatry, ostatnich parę dni wyprawa została uwięziona w bazie, więc może parę słów o niej samej.

    Ze względów strategiczno-towarzyskich Polska wyprawa dzieli bazę - to jest mesę i kuchnię z międzynarodową wyprawą Garfrieda Goshla. Dzięki temu mamy do ogrzania jedną mesę za pomocą podwójnej ilości paliwa oraz międzynarodowe towarzystwo.

    Ponadto utrzymujemy przyjazne stosunki ze znajdującą się po sąsiedzku pakistańską bazą wojskową, świadcząc sobie nawzajem drobne uprzejmości oraz rozgrywając nieliczną ilość meczy szachowych. Dzień w bazie zaczyna się o 8 rano śniadaniem – na które nie wszyscy docierają, i generalnie rytm dnia wyznaczają pory posiłków. Temperatura w mesie zwykle waha się pomiędzy 5 a 20°C w zależności od ilości ludzi oraz grzejników, które ze względów oszczędnościowych, rzadko są odpalane wszystkie naraz.

    Jeżeli generator prądu nie odmawia współpracy (co niestety czasem się zdarza) między 16:30, a ok. 20:30 mamy prąd, zwykle wtedy ładujemy wszystkie urządzenia elektryczne, pracujemy nad relacjami, zdjęciami i filmami. Po kolacji (ok. 19:00) czasem oglądamy filmy.

    W skrócie, życie w bazie upływa nam na czytaniu, graniu w gry planszowe, pracy nad relacjami, wizytami i rewizytami z pakistańskimi żołnierzami oraz przygotowywaniu wyjść w góry. Ponadto, dużo czasu pochłania nieustanne reperowanie generatora, dla odważnych możliwa jest kąpiel (trzeba roztopić i podgrzać lód i liczyć się z polewaniem gorącą wodą w przedsionku mesy w temperaturze około 10°C), ale nawet najbardziej zdeterminowani ograniczają częstotliwość tej przyjemności do jednego razu w tygodniu.

    Każdy uczestnik naszej wyprawy dysponuje jednym namiotem osobistym, w którym magazynujemy nasze prywatne rzeczy i śpimy. W dwóch śpiworach puchowych i na kilku karimatach noclegi są dość komfortowe, choć trzeba się liczyć z faktem, że nad ranem powierzchnia zewnętrznego śpiwora jest dość wilgotna – by nie powiedzieć mokra. Oprócz namiotów osobistych, namiotu mesy i namiotu kuchni, dysponujemy jeszcze namiotem magazynem oraz namiotem-toaletą, który wydaje się najbardziej narażony na szkody związane ze złą pogodą. Jak do tej pory z wyjątkiem pierwszych dni, kiedy trzeba było umocnić namiot-mesę, wiatr nie spowodował większych szkód w bazie.

    Pozdrawiamy,
    Artur, Adam, Janusz, Agna

    Z ostatniej chwili, 08.02.2012, godz. 17:00 czasu lokalnego
    Adam z Januszem są w obozie II; Artur z Shaheenem są w obozie I, jeżeli pogoda się utrzyma, chłopcy mają w planach założenie obozu trzeciego.

  • Relacja z akcji w górach z ostatnich dni [03.02.2012 r.]

    Jak wiadomo z poprzednich relacji pierwszego lutego Adam, Ali i Shaheen założyli obóz II. Artur i Janusz byli jeden dzień za nimi. Na szczęście, droga do obozu II „puściła” bez większych trudności. Obóz II stanął na wysokości 6450 m n.p.m. na przełęczy Gasherbrum La. W podejściu na przełęcz, pomiędzy serakami jest parę emocjonujących szczelin oraz wymagających poręczowania lodowych ścianek. Jednakże po zaprawie w Icefallu poniżej obozu I nie robiły one na nikim większego wrażenia.

    Zespół Adam, Ali, Shaheen był w obozie II już około 13:00. Następnie Adam zajął się rozbijaniem obozu II, a Ali i Shaheen zrobili rozpoznanie w kuluarze japońskim powyżej obozu II w kierunku obozu III. Ustalono, że stan starych lin poręczowych w kuluarze jest zadowalający, ponadto zdeponowano 200m naszych lin na wysokości 6750 m. Szybkie postępy otworzyły szansę założenia obozu III i spędzenia w nim nocy aklimatyzacyjnej. Dlatego Artur i Janusz 2 lutego wyszli w nocy z zamiarem pominięcia obozu II, dołączenia do Adama i wspinania się w trójkę do obozu III. Zgodnie z tym planem Ali i Shaheen rankiem 2 lutego rozstali się z Adamem i rozpoczęli zejście do bazy. W tym czasie z bazy nadchodziły niezmiennie komunikaty o pogarszającej się pogodzie. Janusz i Artur o godzinie 09:00 rano osiągnęli obóz II mijając po drodze schodzących Alego i Shaheena. W tym czasie warunki pogodowe panujące na wysokości obozu drugiego były już niestety złe, widoczność była słaba, ponadto wyraźnie było słychać silny wiatr wiejący powyżej. O godzinie 13:00 po kilkugodzinnym oczekiwaniu na poprawę pogody w obozie II podjęto decyzję o odwrocie. Noc z 2 na 3 lutego Adam, Janusz i Artur spędzili w obozie I, a 3 lutego o godzinie 13:00 wszyscy dotarli do bazy. Obecnie pogoda jest zła. W dniach 4 do 7 lutego spodziewany jest silny sztorm, w bazie poprawiono mocowanie namiotów, w szczególności wzmocniono namiot mesę. Cieszymy się, że plan kolejnego wyjścia został wykonany, czyli że na wysokości 6450m n.p.m. stanął obóz II.

  • Mamy obóz drugi! [01.02.2012 r.]

    • Baza 18:00 czasu lokalnego
    • Wiatr: 6500 m n.p.m – 40 km/h, 7500 m n.p.m. – 80 km/h
    • Opad: brak
    • Zachmurzenie do 10%, wieczorem 0
    • Temperatura w bazie: minus 20°C, na 6500 m. n.p.m. – minus 28°C, na 7500 m n.p.m. – minus 36°C

    Dzisiaj o godzinie 06:00 rano czasu lokalnego Artur i Janusz wyszli do obozu pierwszego, do którego bez większych przeszkód dotarli około godziny 15:30. Adam, Ali i Shaheen około godziny 09:00 rano wyruszyli w kierunku obozu drugiego, który udało im się założyć o godzinie 12:40.

    Warunki pogodowe sprzyjały, małe zachmurzenie, stosunkowo słaby wiatr, z relacji Adama wynika, że droga do „dwójki” była krótsza i łatwiejsza do wytyczenia, niż droga do „jedynki”. Dzisiejszą noc, która zapowiada się zimna ze względu na brak zachmurzenia, Adam, Shaheen i Ali spędzą w obozie drugim, natomiast Janusz i Artur w obozie pierwszym. Dalsze plany uzależnione są w dużym stopniu od pogody. Na chwilę obecną wiadomo, że obaj tragarze wysokogórscy zejdą jutro do bazy, natomiast Artur i Janusz bardzo wcześnie rano (albo raczej dzisiaj w nocy) wyruszą do obozu drugiego i tam dołączą do Adama. Dalsze plany jak już wspomniano będą w dużym stopniu uzależnione od jutrzejszej prognozy pogody, a ta jest niepewna, według austriackiego specjalisty Karla Gabla, 4 stycznia pogoda ma się znacznie pogorszyć, co pozostawia chłopakom niewiele czasu na zejście do bazy. Zła pogoda ma trwać co najmniej do 7 lub 8 lutego, cały czas jednak czekamy na uaktualnienie prognozy pogody.

  • GPS ratuje przed nieplanowanym biwakiem [30.01.2012 r.]

    W jednej z pierwszych relacji, opisywaliśmy icefall: jak bardzo się zmieni, jak bardzo jest trudny i że pokonaliśmy około 70% drogi na tym etapie. Myliliśmy się, jak się okazało pokonaliśmy wtedy zaledwie 30% a w dalszej części drogi trudności nie spadały. Jednakże trudnością nie było rumowisko, zwaliska serak w, głównie trudności skupiały się na wyszukaniu drogi pomiędzy monumentalnych rozmiarów szczelinami.

    Dużą determinacją wykazał się zespół Bielecki, Sadpara, Baig, który 26.01 założył obóz pierwszy.
    27.01. Janusz Gołąb i ja (Artur Hajzer)ruszyliśmy za nimi. Wystartowaliśmy przepisowo o godzinie 6 rano.

    Adam zakomunikował nam przez radio, że droga do obozu pierwszego jest tak długa i wyczerpująca, że raczej nie dojdziemy, a jeśli mamy taki plan to na wszelki wypadek powinniśmy zabrać ze sobą, lekki namiot szturmowy i liczyć się z biwakiem. Odebraliśmy t sugestię jako afront. Jak to my mamy nie dojdziemy? I to po wytyczonej już trasie? Po ich śladach? O co chodzi? Adam kpi czy o drogę pyta?

    Schodzący zespół Adama spotkaliśmy pomiędzy lodospadami około 11:30. Adam znowu swoje: Chłopaki jest daleko! Może się zdarzyć, że nie dojdziecie. Dam wam GPS. I da. Wzięliśmy ten GPS bez większego pojęcia jak go używać i ruszyliśmy dalej. My w górę, a Adam , Ali i Shaheen w dół. I szliśmy,szliśmy szliśmy i szliśmy, pomiędzy blokami seraków, w lodowych kanionach, pomiędzy rnej szerokości szczelinami. Niestety na twardych połaciach górnego plateau wtedy ślady po zbach(?) raków Adama i ekipy przestały być widoczne. Nie mogliśmy liczy na ślady poprzedników. Nie było te traserów bo na tym etapie zespołowi Adama, już ich zabrakło, i nie mieli możliwości oznaczenia całej drogi.

    Dalsza wędrówka komplikowała się. Droga prowadziła kilkusetmetrowymi zakosami, często w przeciwnym kierunku niż domniemany obóz.
    Około godziny 16:00 zrobiło się poważnie. Dotarło do nas, że dzień się kończy a obozu ani widu ani słychu. Nie mieliśmy też pewności czy jesteśmy na szlaku. Został nam tylko ten GPS i konieczność zdecydowanie przyspieszonego kroku. A w GPSie tylko cienka zielona kreska (zaznaczona przez Adama trasa) i biały trójkącik (my).
    Jako się ten obrazek kręci wokół ale dopóki trójkącik jest na zielonej linii to czujemy się bezpiecznie. Godzina 17:00 zmierzcha GPS wskazuje, że do obozu nie jest już daleko. Zaczynamy biec nie bacząc na szczeliny, które mniej lub bardziej skutecznie przeskakujemy. Raz mój tułów wpada w czeluść, ale Janusz skutecznie blokuje mnie liną, wychodzę i zasuwamy dalej. Robi się ciemno. Wpatrujemy się w GPS. Adam instruuje nas przez radio jak zrobić zbliżenie i generalnie jak posłużyć się GPSem by wskazać kierunek na obóz w linii prostej. Robimy zbliżenie. Obóz znajduje się według wskazań GPSa w promieniu 200m. Nie potrafimy jednak przestawić GPSa, żeby wskazał drogę do obozu w linii prostej. Kręcimy się w kółko, nie trzeba dodawać, że bezskutecznie.
    18:30 kompletna ciemność. Ślęczymy nad GPSem.
    Przestajemy się ruszać, mokre primalofty tracą właściwości grzewcze, dopadają nas dreszcze, GPSa obsługujemy końcówką czekana lub gołymi palcami. Jedna minuta Janusz, jedna minuta ja. Adam z bazy mówił nam, żeby wejść do menu i w funkcję znajdź GPS zamglony, nie mogę odczytać małych literek na ekranie. GPS przejmuje Janusz w funkcję znajdź nie udaje się wejść. Jest coraz zimniej, rozgrzewam palce. Janusz uważa, że damy radę wykopać jamę śnieżną.

    Mamy gaz i jakie żarcie. Zbliżam tras Adama na GPS, który wskazuje, że obóz powinien się znajdować 48 metry od nas. Idę powolnym krokiem za wskazaniami GPSa, Janusz za mną.

    Słyszę Janusza: Jest, widzę, po prawej! znaleźliśmy obóz.
    Jest 19:20. Mamy obóz melduję do bazy. W bazie gdzie od ostatnich dwóch godzin te było dość nerwowo ciśnienie opada. Rozbijamy namiot i wszystko jest w porządku.

    Rano schodzimy do bazy niemal cały dzień.
    W tym terenie jest to bez znaczenia czy się idzie w górę czy w dół, tempo niewiele się różni. W każdą stronę jest trudno i daleko. Sytuacja różni się bardzo od tej samej drogi w lecie. W zimie lodowiec jest bardziej otwarty prezentuje. Koniec końców mamy obóz I, tyle wysiłku, strachu i pracy a to dopiero obóz pierwszy. Co będzie wyżej?! Wszystko ma się przecież rozegrać powyżej 7000. Będąc w jedynce przyjrzeć się mogliśmy drodze na przełęczy do obozu II.
    Tam też otwarty lodowiec.
    Hmmm Co to będzie? Co to będzie?

  • Gasherbrum daje w kość! [27.01.2012 r.]

    • wiatr na 6000 m n.p.m. - 30 km/h, na 7000 m n.p.m.- 45 km/h (wczoraj na 6000 45 km/h)
    • zachmurzenie 100% pułap chmur 6200 m n.p.m.
    • opad brak (w nocy spadło ok 15 cm)
    • temperatura w bazie minus 20°C (wczoraj na 6000 minus 30°C)


    Wczoraj o 16:30 czasu lokalnego Adam Bielecki wraz z dwoma tragarzami wysokogórskimi Alim i Shaheenem założyli obóz pierwszy na wysokości 5930 m n.p.m. Dzisiaj o 6 rano czasu lokalnego Artur i Janusz wyszli przenieść część depozytu do obozu pierwszego i jutro zrobić rozpoznanie drogi w kierunku obozu drugiego. Adam, Shaheen i Ali zeszli dzisiaj około 14:00 do bazy.

    Adam opisuje wczorajsze wyjście następująco:
    Wyruszyliśmy o 6:40 rano i już o 9:30 po bardzo szybkim marszu osiągnęliśmy miejsce złożonego dwa dni wcześniej depozytu. Miejsce depozytu okazało się być położone zaledwie pół godziny drogi od tak zwanego dolnego plateau, którym wiodła dalsza droga. Droga ta była niezbyt trudna, pomimo przysypanych śniegiem szczelin. Dopiero następna bariera lodowcowa okazała się trudna orientacyjnie i bardzo niebezpieczna - każdy z nas przynajmniej raz wpadł do szczeliny, a Ali zaliczył czterometrowy lot w głąb jednej z nich. Niezliczona ilość kruchych mostów śnieżnych, oraz ścianek lodowych doprowadziła nas do górnego plateau. Jego teren wydawał się łatwy technicznie - praktycznie płaska, śnieżna powierzchnia, jednakże jak się okazało była ona poprzecinana bardzo szerokimi, równoległymi szczelinami, co zmuszało nas do niekończącego kluczenia i wracania po własnych śladach celem obejścia tych szczelin. Jedna z nich okazała się nie do ominięcia, co zmusiło nas do zejścia na jej dno (około 40 m) i szukania wyjścia po drugiej stronie. Udało się to po około 300 metrach marszu dnem szczeliny!
    Warunki pogodowe w ciągu dnia sukcesywnie się pogarszały, co oznaczało przede wszystkim coraz silniejszy wiatr. Obóz I osiągnęliśmy około godziny 16:30, namiot rozbijaliśmy przy bardzo silnym wietrze. W praktyce oznacza to nieustającą walkę z ryzykiem odmrożeń, po każdej najdrobniejszej czynności musieliśmy zadbać o rozgrzanie palców. Koło 18:00 bardzo zmęczeni mogliśmy odpocząć opatuleni śpiworami, na jedzenie byliśmy zbyt zmęczeni.
    Dzisiaj rano pomimo tego, że zasypało część naszych śladów, GPS pomógł nam sprawnie odnaleźć drogę powrotną. Około godziny 11:00 spotkaliśmy w połowie dolnego plateau, podchodzących do góry Janusza i Artura, przekazaliśmy im GPS z zapisem drogi do obozu I, życzyliśmy powodzenia i po trzech godzinach dotarliśmy do bazy, po drodze poręczując jeszcze dwie szczególnie nieprzyjemne szczeliny.

    W momencie pisania relacji (16:40) Artur i Janusz znajdują się około godziny drogi od obozu pierwszego.

  • Ostre granie i zawaliska, czyli pierwsze trudności pod Gasherbrum [25.01.2012 r.]

    • wiatr do 10 km/h
    • temp. minus 20°C
    • zachmurzenie 100%
    • pułap chmur 6000 m.
    • bez opadów
    • w bazie tylko stare płaty śniegu i stare zaspy


    Jesteśmy po pierwszym wyjściu w góry.
    24 stycznia zamierzaliśmy założyć obóz I. Pogoda była idealna: słonecznie i mroźnie.
    Wyszliśmy całą piątką, na wszelki wypadek z dosyć lekkimi plecakami. Nie planowaliśmy zakładać poręczówek, wzięliśmy jednak 200 m lin spodziewając się, że sześciokilometrowy ice fall w warunkach zimowych może stanowić nie lada problem. Tak też się stało. Wszystko co słyszeliśmy o tym długim i męczącym technicznie lodospadzie okazało się prawdą. Były zawaliska, szczeliny, lodowe ścianki, ostre granie i wiszące nad głową seraki, końcowe plateau uległo całkowitemu zawaleniu być może miało tu ostatnio miejsce małe trzęsienie ziemi, albo też po prostu zawaliło się samo z siebie.
    W związku z powyższym, kluczyliśmy na lodowcu jak w labiryncie z duszą na ramieniu i nie osiągnęliśmy obozu I na 5900 mnpm. Pokonaliśmy około 70 % drogi na lodowcu do wysokości ok. 5700 mnpm. Dalszą drogę uniemożliwiło nam gruzowisko zawalonego plateau, które mamy nadzieję pokonać w ciągu kilku dni. W drodze powrotnej do bazy, zaporęczowaliśmy trudniejsze odcinki, zużywając 150 m. liny. Zużyliśmy też 50 traserów, dla oznaczenia drogi.

    Pierwszej nocy po powrocie do bazy śniły nam się szczeliny i kruche lodowe mosty na ice fallu. Uczciwie mówiąc ten odcinek trasy w warunkach zimowych to istny horror. Trzeba być ciągle związanym i zachowywać dużą czujność. Na pewno nie będzie łatwo, jeśli spadnie śnieg i zasypie nasze ślady drogę wytyczać trzeba będzie na nowo.
    Trochę dostaliśmy po łapach.

    Pozdrawiamy,
    Agna, Artur, Adam i Janusz

  • Przemierzamy lodowiec Concordia [21.01.2012 r.]

    Relacja podyktowana przez telefon satelitarny 21.01. 2012 z bazy pod Gasherbrumem.

    Dzisiaj po południu dotarliśmy do Gasherbrum BC na wysokości 5030 m n.p.m.
    Temperatura powietrza to minus 20 stopni C, wiatr 0-10 km/h, na lodowcu Concordia jest około pół metra śniegu, a na morenie od 0 do 30 cm. Cały dzień niebo było całkowicie zachmurzone, dopiero wieczorem się przejaśniło.

    W ciągu poprzednich dwu dni mieliśmy dużo szczęścia - panowały warunki sprzyjające do marszu i wczoraj nasi tragarze zadecydowali, że dojdziemy aż do Sharinj. Dlatego dzisiaj zostało nam tylko cztery godziny marszu do bazy. Niestety, ze względu na całkowite zachmurzenie nie zobaczyliśmy ani K2, ani Świetlistej Ściany Gasherbruma IV.
    Dzisiaj, po dotarciu do bazy rozbiliśmy nasze osobiste namioty i dostaliśmy się do ciepłych ubrań, które były na dnie worków niesionych przez tragarzy. Przez następne dwa dni zamierzamy urządzać bazę - nasz dom na najbliższe dwa miesiące. Czeka nas przygotowanie mesy, magazynu, toalety, itp.
    Wieczorem spotkała nas nagroda za trudy ostatnich dni - o zachodzie wyjrzało słońce i nasza góra odsłoniła sie w całej swej okazałości!

    Pozdrawiamy z Gasherbrum BC!
    Agna, Artur, Adam i Janusz

  • Polska ekipa na biwaku w Gore II [19.01.2012 r.]

    Jesteśmy na biwaku w Gore II na wysokości 4.300 m n.p.m. Opadów brak, sniegu leży 15 cm, pułap chmur 6.000 m, wiatr słaby 15 km/h, zachmurzenie 80%. temperatura w namiocie -10 stopni C.
    Dotarliśmy tu po trzech noclegach w Jola, Payu i Urdukas. W zależności od decyzji tragarzy w bazie będziemy za dwa do trzech dni. Warunki są sprzyjające do marszu, choc nasi tragarze życzyliby sobie więcej słońca... Z drugiej strony dzięki chmurom jest cieplej - minus 10 stopni C o tej porze roku to wysoka temperatura.

    Nasz szacunek budzą mijane po drodze posterunki wojska. W małych lepiankach na środku lodowca, bez ogrzewania, żołnierze strzegą spornej granicy swego kraju. Nie zazdrościmy im tej sytuacji. Od Payu idziemy lodowcem Baltoro. Scieżka jest dość wyraźna , drogę wskazują nam kopczyki i trasery, czasem widoczny jest wojskowy kabel telefoniczny.

    Pozdrawiamy,
    Agna, Artur, Adam i Janusz

  • Ekipa GI na trasie lodowca Baltoro [16.01.2012 r.]

    Przygotowania do wyprawy w Pakistanie dobiegły końca i 15 stycznia o świcie wyruszamy jeepami ze Skardu do Askole, skąd następnego dnia (16 stycznia) ma wyruszyć karawana w kierunku bazy wyprawy. Warunki w górach na trasie naszej karawany według doniesień są bardzo dobre. Aż do Urdukas nie ma śniegu, a temperatura na szczęście nie spada poniżej -10 °C.

    W ciągu jednego, najwyżej dwóch dni podejdziemy do czoła lodowca Baltoro, następnie około pięciu dni będziemy przemieszczać się po lodowcu (70 km).
    Plan podejścia do bazy wyprawy wygląda następująco:

    • 16.01 – Jola (lub Payu)
    • 17.01 – Payu (lub Urdukas)
    • 18.01 – Urdukas (lub Gore II)
    • 19.01 – Gore II (lub Concordia)
    • 20.01 – Concordia (lub Sharing, lub Baza)
    • 21.01 – Sharing (lub Baza)
    • 22.01 – Ostateczny termin dotarcia do Bazy

    Karawana będzie się składać z naszej czwórki (Artur Hajzer, Janusz Gołąb, Adam Bielecki, Agna Bielecka)
    i około 20 tragarzy, ponadto udział w niej wezmą nasi dwaj tragarze wysokościowi:
    • Ali Muhhamed Sadpara
    • Shaheen Baig z Shinshal.

    W czasie karawany do bazy planujemy łączyć siły z międzynarodową wyprawą Gerfrieda Goschla Postaramy się na bieżąco informować o naszych postępach.

    Z taternickim pozdrowieniem,
    Ekipa GI – 2011-12.

    zobacz galerię zdjęć na Facebooku

  • Zimą w Himalajach rządzą Polacy

    Jako nieliczna nacja mamy w sobie tyle pasji i odwagi, aby wchodzić na ośmiotysięczniki w ekstremalnych zimowych warunkach. Na dziesięć wypraw zimowych, osiem dokonali Polacy. Nieznośny wysiłek i zmienna pogoda sprawiają, że Himalaje zimą są osiągalne wyłącznie dla doświadczonych himalaistów. Dla wielu wspinaczy na przeszkodzie stoi temperatura odczuwalna 70 stopni poniżej zera, wichury osiągające prędkość 200 km/h, odmrożenia… Mimo to Polacy organizują ekspedycje zimową porą w Himalaje i z powodzeniem utrzymują pozycję lodowych wojowników. Tym razem w najwyższe góry świata udał się niewielki 4-osobowy zespół w składzie: Agnieszka Bielecka, Adam Bielecki, Janusz Gołąb i Artur Hajzer. Za cel wyprawy usankcjonowali jak dotąd nie zdobyty zimą szczyt- Gasherbrum I (8068 m n.p.m.).

  • Zdobywamy Gasherbrum I

    To jedenasta pod względem wysokości góra świata, położona w Karakorum, w Pakistanie. Jej nazwa pochodzi od słów rgasha brum, co w języku Balti, mieszkańców tego terenu oznacza „Piękna Góra” lub „Świetlista Góra”. Funkcjonuje również pod nazwą Hidden Peak lub K5. Uczestnicy wyprawy będą zdobywać szczyt przez tzw. „Kuluar japoński”, położony w najwyższej części ściany północno-zachodniej. Mała liczba uczestników decyduje o stosowaniu lekkiej i szybkiej taktyki wspinaczkowej, bez użycia butli z tlenem. Pod kątem szybkości prowadzone były przygotowania kondycyjne kandydatów na uczestników wyprawy. W akcji zdobywania szczytu weźmie udział trójka wspinaczy.

    Kibicujemy całej wyprawie, a w szczególności Januszowi Gołębiowi, który jest pracownikiem firmy Megiw.

  • Polacy mają konkurencję!

    W tym sezonie Himalaje zaszczyci większa niż zwykle liczba wypraw. W Karakorum pojawią się Simone More, Denis Urubko i Matteo Zanga, którzy za cel wyznaczyli sobie Nanga Parabat /8125m/. Ekipa Viktora Kozlova będzie zdobywać K2 /8611/. Z kolei Gasherbrum od strony południowo-zachodniej będzie forsować międzynarodowa wyprawa z Austriakiem na czele, Gerfriedem Goschlem.

    Polska ekipa planuje zdobyć Gasherbrum od strony północno-zachodniej. Wyprawa rozpoczęła się 28 grudnia, a jej zakończenie planowane jest na 24 marca 2012 roku. Ekspedycja organizowana jest w ramach programu „Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015”, którego pomysłodawcą i koordynatorem jest Artur Hajzer. Główne założenia projektu to m.in. wykształcenie młodego pokolenia himalaistów, którzy byliby w stanie wejść na pozostałe cztery niezdobyte dotąd zimą ośmiotysięczniki. Program został objęty honorowym patronatem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego.

  • Relacja z wyprawy już od 14 stycznia 2012 roku!

    Po tej dacie bieżące informacje znajdziesz na www.facebook.com/megiwPL

copyright © Megiw sp. z o.o. | 2012